Blog > Komentarze do wpisu
Regulowanie procentów nie tylko w bankowości
Galopada regulacji, czy też raczej urządzania, sięga coraz dalej, do obszarów życia, które wydawałoby się, że są poza ogólną strategią władzy. W ten sposób bowiem jeszcze można tłumaczyć personalizację kart pre-paid do telefonów (bo „terroryzm”) czy zakaz handlu w niedzielę, który właśnie dotyczy teoretycznie jakiejś strategii, regulacji rynkiem pracy i handlu, a tylko rykoszetem (choć wielkiej mocy) sięga do ograniczenia obszaru codziennej ludzkiej aktywności czy też formy spędzania czasu wolnego. Ostatnio jednak nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości dała potężne narzędzie samorządom, które w poczuciu własnej nieomylnej wiedzy korzystają z niego w sposób ocierający się wręcz o szaleństwo. Coraz częściej bowiem słyszy się o miejskich czy gminnych uchwałach, które wykorzystując to ustawowe narzędzie wprowadzają częściową prohibicję obowiązującą w godzinach nocnych. Informacje o tym docierają z wielu części kraju, jeden z ostatnich newsów o tym pojawił się w kontekście Poznania i ograniczenia dotyczącego centrum miasta, a zamierzeniem takiego kroku jest pewnie uczynić to samo, co kilka lat temu chcieli osiągnąć samorządowcy Wrocławia. Wtedy chodziło bowiem o uzyskanie większej kontroli nad centrum miasta w godzinach wieczornych, „skanalizowanie” zabawy połączonej z alkoholem wyłącznie do lokali gastronomicznych, jednak wtedy nie udało się przepchnąć takiej uchwały miejskiej, została bowiem zablokowana przez wojewodę, jednak z przyczyn wyłącznie proceduralnych. Temat jednak wrócił i to z hukiem, jest bowiem nowe prawo. W marcu weszła w życie nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości, której jedną z głównych zmian jest większe skonkretyzowanie dotyczące zakazu picia w miejscu publicznym, a także prezent dla samorządów w postaci narzędzia, dzięki któremu są w stanie tworzyć „strefy prohibicyjne”. Efektem tego jest jedna bardzo niepokojąca rzecz: rozbudowany zakaz picia poza lokalami gastronomicznymi zaczął działać niemal wszędzie, właściwie nie dotyczy tylko prywatnych posesji, gdyż tak interpretowane jest pojęcie „miejsca publicznego”. Inne miejsca mogą być przez urzędników wydzielane i z takiej właśnie opcji skorzystali warszawscy radni, by bulwary nad Wisłą uczynić miejscem bez restrykcji, być może jedynym w Polsce, przywoływanym zresztą jako przykład przez wszystkie media. Miejsce, w którym zapewne nie może przebywać więcej niż kilkaset osób jako jedyne miejsce w całym kraju, gdzie legalnie poza domem i barem można otworzyć piwo? Porażające. Obecnie ten obłęd regulacyjny ogarnął radnych krakowskich, którzy pędem husarii chcieli rozbić uchwałą demoralizację i przywrócić estetyczny ład i porządek w mieście proponując nocna prohibicję w 13 z 18 dzielnic tego miasta! Nie chodziło więc tylko czasowo o sytuacje „kryzysowe”, jak światowe dni młodzieży, dni meczy ligowych, czy geograficznie o centrum czyli stare miasto, ale niemal o całe kilkusettysięczne miasto, które miałoby stać się obiektem niebywałego eksperymentu na mieszkańcach, dziesiątkach tysięcy studentów i pracowników tymczasowych, oraz na tej niezmierzonej masie turystów. Projekt ten jest czymś o wiele większym niż zwykły „zakaz sprzedaży”, to można nazwać raczej projektem Wielkiej Izolacji, bowiem alkohol po godzinie 22 w sklepach czy na stacjach benzynowych miałby być zasłaniany przed wzrokiem ludzi chcących się zdemoralizować poprzez spożycie tej substancji. Uchwała jednak przepadła w pierwszym czytaniu, okazało się jednak, że przy okazji radni zgodnie z wymogami ustawy utrudnili życie podmiotom handlującym alkoholem, tworząc wymóg zdobycia 3 różnych koncesji zależnie od mocy sprzedawanego alkoholu i gdy liczbowo limit ilości dostępnych pozwoleń się zwiększył, to sumując je – ich ilość diametralnie spadła, a dodatkowo wymóg objął handel piwem. W dyskusjach o tej uchwale mówiło się o „walce z menelstwem”, ale nie oszukujmy się – żuli śpiących na ławkach nie obejmie ta regulacja, a alkoturystów z Anglii też, bo ich stać na alkohol knajpiany. Co więc ta uchwała miała stworzyć pozytywnego oprócz regulacji handlowych? Co właściwie ma na celu ta ustawa właściwa, na którą powołują się samorządy w swoich regulacyjnych dążeniach? Jej preambuła jest dość wymowna, nic się nie zmieniła chyba od 1982 roku, gdy ta ustawa była pisana: Uznając życie obywateli w trzeźwości za niezbędny warunek moralnego i materialnego dobra Narodu, stanowi się, co następuje: (...) Bardzo mocne stwierdzenie, które bardzo dużo mówi o tym, jak jesteśmy traktowani przez państwo niezależnie od obowiązującego systemu, od stylu zarządzania, od ideologii i nazwy partii – podejrzewam zresztą, że obecnie rządząca partia tak właśnie sobie wyobraża swoją misję obrony przed zdemoralizowaniem i alkoholową pauperyzacją. Aż wręcz chce się sięgnąć do foucaultowskich rozważań, które opisują narzędzia „medycyny społecznej”, w których chyba pojawia się określenie „odmowa widzenia”, dość dobrze obrazujące cele tych prohibicyjnych kroków. Ustawa dąży do izolowania ludzi pijących od niepijących, trzeźwych od pijanych, do ukrycia ich w barach lub przestrzeniach zamkniętych (a niech będą to nawet warszawskie bulwary), a nawet do izolowania nocą kupujących pepsi od tych kupujących piwo, stąd też to zasłanianie towaru z procentami. Podobnie przecież działa (niesprecyzowany) prawie-zakaz pół-negliżu czyli chodzenia bez koszulki po mieście – istnieje co prawda jedynie mało konkretny paragraf w Kodeksie Wykroczeń o wybryku nieobyczajnym, ale samorządy prowadziły aktywnie kampanię o „przestrzeganie pewnych norm estetycznych”, czyli działanie właśnie w ramach tej „odmowy widzenia”, a za granicą, np. w Chorwacji, jest to już sankcjonowane prawnie. W niektórych środowiskach undergroundowo-punkowych działa to bez żadnych paragrafów – dla mężczyzn na koncertach czy obozach integracyjnych działa zakaz zdejmowania koszulek, gdyż jest to przejawem „agresywnej seksualności”. Jeżeli chodzi jeszcze o ograniczanie alkoholu w przestrzeni niestety świetnie to funkcjonuje na polskich oficjalnych festiwalach muzycznych, gdzie nie dość, że nie wolno wnosić swoich napojów (nie pamiętam czy w ogóle, czy napoczętych), to alkohol wolno kupować i spożywać tylko w zamkniętych strefach, oddalonych oczywiście od części koncertowej (to opieram na swoich wspomnieniach z OFFestiwalu). Jak zwierzę w klatce, tak się czułem, między koncertami stłoczony na tej ciasnej przestrzeni, pod czujnym okiem ochroniarzy, by po szybkim wypiciu piwa uwolnić się z tego więzienia i popędzić pod którąś ze scen. Bardzo podobne działania polityki izolacji w przestrzeni prowadzi od wielu lat Straż Miejska, która chroniąc prestiż czy jakąś estetykę miejsc publicznych prowadzi kampanie przeciw drobnym handlarzom przysłowiowej pietruszki. Oczywiście jest na to paragraf dotyczący handlu w miejscu niedozwolonym, ale jestem przekonany, że jest to efekt polityki usuwania z widoku publicznego handlarzy psujących sterylność miasta, podobnie jak i żebraków. Sama zaś Straż Miejska to największy chyba wrzód polityki samorządowej w kwestii urządzania miasta – instytucja, która w żaden sposób nie poprawia bezpieczeństwa ani funkcjonalności miasta. A dla przypomnienia klimatu z lat, gdy alkohol (poza piwem, bo nie było traktowane jako alkohol) można było kupić dopiero od godziny 13-ej piosenka Shakin Dudi: Kolejka jak zwykle ustawiła się Wszyscy tu mnie znają, ja ich też Odliczoną forsę lekko w ręku mnę Przede mną trzydziestu, nie jest źle Za 10 minut trzynasta Za 10 minut trzynasta Za 10 minut trzynasta Zapalam klubasa, ręka lekko drży Och nie lubię czekać, słabo mi Przyszli Staś i Maniek, oni mają gest Ćwiczymy alpagę, fajnie jest Już za 5 minut trzynasta Już za 5 minut trzynasta Już za 5 minut trzynasta Trzynasta wybiła, wstaje nowy dzień Ruszyła kolejka, wszystkim lżej Życie po trzynastej tu zaczyna się Poproszę trzy flaszki, nie, pięć! piątek, 20 lipca 2018, a_maciek
|
![]() |